Zburzą ikoniczny wieżowiec i postawią nowy. Patrzę i nie wierzę
Doszliśmy do ściany – mówią właściciele biurowca Intraco, jednego z symboli współczesnej Warszawy. Mimo całkiem młodego wieku już nie spełnia norm, więc trzeba się go pozbyć. W tym właśnie rzecz.

138 m wieżowiec (107 m do dachu) powstał w latach 70. XX w. i przez pierwsze lata był najwyższym biurowcem w Warszawie. Charakterystyczna konstrukcja to jedno – ważne jest jeszcze to, jak działa. A pod tym względem z Intraco nie jest najlepiej. Jacek Krawczykowski, wiceprezes Polskiego Holdingu Nieruchomości ds. inwestycji, w rozmowie z warszawską "Wyborczą" przekonuje, że budynek utrudnia ściąganie nowych użytkowników. Schłodzenie go zużywa mnóstwo energii – latem, przed włączeniem klimatyzacji, we wnętrzach temperatura potrafi dochodzić do 40 st. C.
Na dodatek zaprojektowany został do innej pracy biurowej, nieprzystającej do współczesnych standardów. Dlatego remont nie jest rozwiązaniem – rozkładają ręce właściciele.

fot. Novikov Aleksey / Shutterstock.com
Na stronie grupy PHN czytamy, że „mimo wieloletnich prób modernizacji” nie da się spełnić oczekiwań rynku. „To nie była łatwa decyzja i to nie jest prosty proces, ale odpowiedzialne podejście do energooszczędności budynków oraz rosnących oczekiwań nas wszystkich co do bezpieczeństwa nie pozwala przewlekle odkładać nieuniknionego” – wyjaśnia Wiesław Malicki, Prezes Zarządu Polskiego Holdingu Nieruchomości S.A.
Grupa PHN mówi o energooszczędności, a tymczasem przeciwnicy rozbiórki zauważają, że burzenie budynku i stawianie nowego to skrajnie nieekologiczny wariant. "„"Jesteśmy przeciwni kolejnej bezsensownej rozbiórce historycznego wieżowca"”" – pisze Miasto Jest Nasze na swoim facebookowym profilu i zapowiada podjęcie kroków, aby "ocalić Intraco".
Rozbiórka w pełni funkcjonującego budynku to marnowanie zasobów, a budownictwo odpowiada za 40 proc. światowych emisji CO2 - przypominają społecznicy.
Właściciel budynku, niejako wyprzedzając tego typu zarzuty, podkreślił, że w nowej wersji wieżowca przewidziano zastosowanie „szeregu ekologicznych rozwiązań” i udogodnień dla wszystkich użytkowników. Będą to więc nie tylko fasady z elementami fotowoltaicznymi czy systemy odzysku energii, ale też pełna infrastruktura dla rowerzystów czy zaawansowane udogodnienia dla osób z niepełnosprawnościami.
- Całość projektu będzie zgodna z unijną taksonomią środowiskową i będzie ubiegać się o najwyższe poziomy certyfikacji – m.in. BREEAM, WELL, WiredScore, SmartScore oraz Access4You – deklaruje Jacek Krawczykowski, Wiceprezes - Członek Zarządu ds. Inwestycji Polskiego Holdingu Nieruchomości S.A.
Rozbiórka ma rozpocząć się na przełomie pierwszego i drugiego kwartału 2026 r.
Nowy Intraco dalej będzie miał 107 m, ale przy mniejszej liczbie kondygnacji – 23 zamiast 29. Dzięki temu uda się uzyskać „nowoczesny standard wysokości pięter, lepsze doświetlenie oraz większy komfort pracy”.
Fasada i wybrane elementy bryły będą nawiązywać do kształtu obecnego obiektu, tworząc spójną kontynuację z Intraco Prime i okoliczną zabudową – wyjaśnia firma.

fot. Danuta Hyniewska / Shutterstock.com
Wizualizacje nie wszystkich jednak do tego przekonały. Patrząc na projekt nowego wieżowca, bliżej mi do stanowiska Miasto Jest Nasze, że takie wyburzenia są pozbawione sensu.
To szerszy problem, ale Intraco jest dobitnym przykładem
Wieżowce z PRL-u czy przełomu XX i XXI w. były jakieś. Być może opinia zmącona jest przez to, że zdążyły się oswoić, przyzwyczailiśmy się do ich widoku, ochraniamy je, chowając pod płaszczykiem nostalgii i dawnych wyobrażeń o nowoczesności. Ale może wcale nie – może to po prostu ciekawe, intrygujące konstrukcje, które po latach mogą się podobać.
A co dostajemy teraz? Spacerowałem niedawno po nowej zabudowie Dublina znajdującej się w okolicach portu. Przy rzece wyrosły biurowce i apartamentowce jakby żywcem wyjęte z polskich miast i osiedli. Ten sam nijaki i nudny styl. Znamy go dobrze, bo powtarza się wszędzie.
Zaprowadźcie kogoś na nowe blokowisko w waszej miejscowości, zakryjcie mu oczy, przetransportujcie na podobne osiedle do innego miasta, zdejmijcie opaskę, a osoba, na której przeprowadzacie eksperyment, będzie pewna, że nie ruszyła się z własnego miejsca zamieszkania. Zdziwi się, że wychodząc z alei automatów paczkowych, po minięciu dyskontu, apteki i Żabki, nie trafi na dobrze znaną mu ulicę. Dopiero wtedy zorientuje się, że coś jest nie tak.
Nie chcę uogólniać, bo ciągle zdarzają się ciekawe projekty, które idą pod prąd, ale częściej jednak wszędzie jest to samo. Jeżeli w transmisji żużlowego meczu z angielskiej miejscowości widzę bloki, które wyglądają identycznie jak te, które powstają w Łodzi, wiem, że coś jest nie tak.
Oczywiście, tak było zawsze – naśladowało się, inspirowało, podbierało, ale jednak też na własną modłę. Próbując się dopasować do otoczenia albo właśnie kłócić się z nim, konkurować i kontrastować. Teraz całe kwartały przenoszone są z jednej części świata do drugiej, jakby jakiś leniwy gracz urządził sobie z naszej planety nową wersję SimCity. Co będę się trudził, kopiuj-wklej.
I widać to dobrze na przykładzie Intraco. Nie chcę skreślać nowego wieżowca wyłącznie na podstawie wizualizacji, ale przedstawiony projekt w najdelikatniejszym wariancie opisującym moje odczucia jest po prostu nieemocjonujący. Tym bardziej pomysł wyburzenia i zaczęcia od nowa budzi sprzeciw. Warszawa w zamian nie dostanie nic lepszego. A skoro już burzymy, to też po to, żeby poprawić, postawić krok w stronę nowego.
Argument o energooszczędności jest istotny. Być może są wyliczenia, które pokażą, że nowy wieżowiec bardzo szybko się zwróci i będzie samowystarczalny. Tylko nie o ten jeden budynek chodzi.
Podobnie jest w Łodzi, gdzie niedługo otworzony zostanie nowy-stary dworzec Łódź Kaliska. Kontrowersyjną konstrukcję z lat 90. zastąpi nieciekawy – doceńcie, że ważę słowa – kontener. Aż trudno w to uwierzyć, ale wyśmiewany stary dworzec już teraz ma liczne grono odbiorców. Tylko dlatego, że nowa wersja jest szpetna.
(Starałem się ważyć słowa, ale nie zawsze wychodzi. Spójrzcie tylko na zdjęcia).
Dokładnie to samo robią teraz w Częstochowie.
To już lepiej nie budować
Właśnie tak pomyślałem, spacerując wśród nowych apartamentowców w Dublinie. Nie była to świeża myśl – towarzyszyła wcześniej, kłuła choćby na widok naszych świeżych osiedli w miastach czy przedmieściach. Wszystko jest takie same, na dodatek nastawione na olbrzymi zysk, bo przecież wiadomo, że mieszkania kosztują krocie. Rozumiem, że właściciele Intraco stoją pod ścianą i łapią się za głowę, patrząc, ile energii pożera stary budynek, wymyślony w innych czasach, na inne potrzeby.
Ale jednak trzeba rozumieć też tych, którzy te budynki oglądają. I że widzimy, co tracimy.